poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozgrzewająca zupa z soczewicy i buraków

Dzidek dzięki mamie od początku stara się odżywiać zdrowo. Patrząc na tempo wzrostu chyba mu to służy :)
 Od ponad 10 lat jestem wegetarianką więc przykładanie wagi do prawidłowo komponowanej diety jest dla mnie ważne. Oczywiście nie zawsze wychodzi idealnie, bo i zdaża się za dużo mącznych produktów, czasem słodyczy. W związku z tym przyplątała się lekka kandydoza.W ciąży dieta odkwaszająca poszła niestety w odstawkę - naleśniki mogę jeść kilka dni pod rząd. Ale nie jest też tak źle bo od lat wszystki wyniki krwi są świetne i nawet lekarze zauważają, że któryś już raz wyniki wgeterianki są lepsze od mięsożerców.

Dzisiaj ugotowałam wielki gar pożywnej i mega rozgrzewającej zupy, idealnej dla kobiet w ciąży. Być może połączenie soczewicy i buraków nie wyda wam się pociągające ale gwarantuje, że smakuje pysznie :)
Zima to pora roku, w której powinno się spożywać jak najwięcej warzyw korzennych.Buraki wpisują się w to idelanie.
Dodatkowo użyłam jeszcze marchewki i selera, ziemniaków, cebuli, czosnku i papryczki chili. No i oczywiście zielonej soczewicy :)
Ilości są dowolne, ja zawsze daję na oko i w zależności od zapasów.

3 cebule, 3 ząbki czosnku i kawałek papryczki oraz 2 buraki pokrojone w kostkę podsmażyłam na oliwie z oliwek, dodałam marchewkę, seler , ziemniaki i wsypałam opakowanie soczewicy. Zalałam wszystko wodą, osoliłam, dodałam liście laurowe,ziele angielskie i suszone grzybki. Po ugotowaniu dodałam trochę majeranku. Wszystko razem trzeba ugotować do miękkości, ok 30 min. Pyszne, sycące i świetnie rozgrzewające w mroźny dzień.

Wspomniałam, że ta zupa jest idealna dla kobiet w ciąży. Nie tylko wegetarianek ;) Jest tak  ze względu na wartości odżywcze głównych skłądników- soczewicy i buraków.
Soczewica jest jednym z najbogatszych źródeł białka [ zaraz po soi]. Ponieważ jednak jest ono niepełnowartościowe, trzeba łączyć ją z innymi produktami, np zbożowymi. W ten sposób aminokwasy uzupełniają się. W mojej zupie tą rolę spełniły ziemniaki:).
W ciązy wiele kobiet cierpi na anemie lub nadciśnienie. Soczewica może być świetnym lekarstwem na te przypadłości. Zawiera bowiem dużo potasu i mało sodu, a także sporo błonnika, który obniżając poziom cholesterolu reguluje ciśnienie. Dzięki zawartości żelaza pozwala uniknąć anemii, a dla ciężarnych szczególnie ważna jest także duża zawartość witaminy B9, czyli kwasu foliowego.
Bogatym źródłem kwasu foliowego są także buraki, które najlepiej jeść na surowo[w postaci soku] lub gotowane w zupie właśnie. Wtedy nie uciekają nam wartości odżywcze :) Nie są bogatym źródłem żelaza, jednak są wspaniałym środkiem krwiotworczym, dawno znanym przez medycynę naturalną. Zapobiega anemii, wspomaga też leczenie białaczki. Zawarte w burakach barwniki należą do bardzo silnych przeciwutleniaczy i czterokrotnie zwiększają przyswajanie tlenu przez komórki.Wspomagają więc układ krwionośny.
Zima to czas kiedy łatwo o infekcje, które pomogą zwalczyć właśnie buraki.No i oczywiście czosnek!

Jak widać, oprócz walorów smakowych zupka ma też wiele walorów zdrowotnych. Smacznego!!!!

piątek, 16 stycznia 2015

Strachy na lachy

Ostrzeżenie dla co wrażliwszych - wpis pełen obrzydliwych opisów płynów ustrojowych ;)

Czekając na ciąże z Dzidkiem spodziewałam się, że  cały czas będę trzęsła tyłkiem ze strachu i nie będe potrafiła wogóle cieszyć się oczekiwaniem. Poprzednie ciąże właśnie takie były. Od początku towarzyszyły im niedobre przeczucia. Fakt, że kończyły się dosyć szybko i nie miałam okazji zmienić nastawienia.
Teraz jednak było troszkę inaczej. Może dzięki świadomości, że w końcu mam lekarkę, której ufam? a może dzięki temu, że od początku będe miała włączone leki? Profilaktycznie, bo żadne wyniki nie wskazywały na konieczność ich brania ale ich skuteczność w podobnych wypadkach jest potwierdzona i to wpływało na mnie uspokajająco.
Pierwsze tygodnie upływały mi jednak pod znakiem nie dopuszczania do siebie w pełni myśli o ciąży. To był taki mechanizm obronny - gdyby coś się stało ja nie zdąże się jeszcze przyzwyczaić, przywiązać.  Z każdym tygodniem jednak kiełkowała myśl, że może jednak będzie dobrze, serduszko zaczęło bić, nic się nie działo a ja się uspokajałam. Nawet w sytuacji kiedy pojawił się problem i jajo płodowe zaczęło się odklejać, a ja sama wylądowałam w łóżku z pozwoleniem wstawania tylko do wc, wierzyłam, że wszystko będzie w porządku.
Sama jestem zdziwiona skąd we mnie wziął się taki spokój. Może wiara w leki, którymi byłam obstawiona od początku? [ Duphaston, clexane i acard, doszła też luteina].Najchętniej brałabym wszystko do końca bo przy odstawieniu najpierw dupka, potem luteiny, miałam oczywiście lekki niepokój ;) A może chodzi o przekonanie, że - jak to ujeła moja mama - rachunek w duszach musi się wyrównać? W każdym razie cieszę się, że ciąża nie upływa mi pod znakiem paniki.
Oczywiście żeby nie było aż tak różowo to towarzyszą mi też pewne zachowania charakterystyczne dla ciężarnych po przejściach. Np do tej pory sprawdzam papier toaletowy podczas każdej wizyty w wc. W związku z tym kupuję tylko biały żeby w razie czego było na nim widać ewentualne krwawienie.
Sporym zaskoczeniem była dla mnie też ilość śluzu jaki może pojawiać się w czasie ciąży. Wiecznie mam po prostu mokro.I o ile teraz już się do tego przyzwyczaiłam to na początku każde uczucie, że coś "poleciało" wiązało się z rajdem do łazienki i myślą - krew!!!! Kiedy brałam luteinę te zdarzenia były szczególnie nasilone bo tabletki się nie wchłaniają w całości i lubią sobie wyciekać.....Zdarzało mi się więc w czasie plenerowych koncertów latać z latarką do toitoia i sprawdzać co się dzieje. Teraz na szczęście mogę się z tego śmiać ;)
Jako niedoświadczona ciężarówka nie spodziewałam się również, że normalna w ciąży może być wydzielina o konsystencji wody. W związku z tym, że przed jej pojawieniem się zauważyłam na papierze toaletowym żółtawy śluz o konsystencji kurzego białka, w mojej głowie zaraz pojawił się alarm. Boże,a co jesli to był kawałek czopa a teraz odchodzą mi wody??????!!!! Jak to sprawdzić? Wujek google powiedział, że w aptece można dostać testy na obecność wód płodowych. Ale opinie na ich temat różne więc dałam sobie spokój. Nic więcej się nie działo więc jakoś zapanowałam nad niepokojem. Chyba po dwóch dniach pojechaliśmy do naszej lekarki na dyżur żeby przed urlopem upewnić się, że wszystko ok. Szpitalny test na obecność wód nic nie wykazał, a na usg wszystko ładnie i pięknie.  Dopiero później powiązałam fakt, że gęsty śluz pojawił się następnego dnia po tym jak się kochaliśmy, i że tak się działo już wcześniej [ i dzieje się nadal ]. Nie na darmo mówi się o zaćmieniach ciążowych.
Skoro w tym temacie już się uspokoiłam to pojawia się kolejny. Lekarka powtarzała - jak mały zacznie kopać to będzie pani miała pewność, że wszystko jest dobrze. Wszystko fajnie, ruchy są super i bardzo mnie cieszą. Ale Dzidek jest leniuszkiem po mamie i czasem cały dzień go nie czuje. Na szczęście kiedy zaczynam się martwić sprzeda kopa na uspokojenie. Oczywiście wiem, że do 28 tygodnia nie muszę czuć ruchów codziennie. Że łożysko na przedniej ścianie też ruchy wygłusza. Że mój zapas tłuszczyku też w tym pomaga. Wszystko wiem;) Ale ta wiedza nie zawsze pomaga. I tak chyba zostanie do porodu. A po nim zmartwienia tylko zmienią charakter.






czwartek, 8 stycznia 2015

Szał zakupowy

Wpadając w szał zakupowy przy kompletowaniu wyprawki chciałabym wszystko na już i teraz. Ale jak wybrać to co dobre i przy tym nie zbankrutować? Czy zamawiając w necie na pewno dostanę dobrą jakość? Może jednak w sklepach i hurtowniach stacjonarnych za podobną cenę dostanę coś fajnego co będę mogła dotknąć, przetestować, ocenić?
Z taką myślą wybrałam kilka rzeczy w internecie - pieluchy tetrowe i flanelowe, komoda z przewijakiem, kołyska i materacyk - i postanowiłam porównać z tymi w największej hurtowni z artkułami dziecięcymi w Szczecinie.
Komody z przewijakiem dwie, nie licząc tych typowo dziecięcych. Ceny powyżej 600pln, czyli znacznie drożej niż w internecie. Kołyska jedna, materacyków brak. Pieluchy dwa razy droższe niż na Allegro. Oprócz tego mieli spory wybór ubranek ale najtańszy pajacyk kosztował 60 pln, czyli drożej nawet niż w Smyku!!! Wyszłam po prostu zirytowana.
Wypad cenny jedynie jako doświadczenie.Teraz już wiem, że w większość rzeczy warto zaopatrywać się tylko w sieci. Jak do tej pory rzeczy, które zamawiałam niczym nie różniły się od tych kupowanych tradycyjnie

Dodatkowo można sporo zaoszczędzić kupując część rzeczy z drugiej ręki. Tak zrobiliśmy w wypadku wózka bo nastawiając się na noszenie w chuście  nie potrzebuję super nowego modelu, a mogę dostać sprzęt spełniający moje wymagania za rozsądną cenę.
Kołyskę tez można dostać używaną w świetnym stanie. W końcu potrzebna jest na maks 6 miesięcy. W obliczu tego, że nie wiemy gdzie będziemy mieszkać kiedy Dzidek się urodzi z tym zakupem się wstrzymam. Teraz do sypialni wejdzie tylko kołyska ale na nowe mieszkanie już będzie sens kupować od razu łóżeczko, które posłuży znacznie dłużej.


niedziela, 4 stycznia 2015

Wyprawka

Od kilku dni trwa u nas kompletowanie wyprawki dla Dzidka. Tak na poważnie ;) Sprawę wózka mieliśmy już załatwioną wcześniej, kołyska prawdopodobnie będzie od kuzynki, chusta czeka w szafie i trochę ciuszków po rodzinie też.
Ale żeby wiedzieć co trzeba dokupić potrzebna była lista. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że wyjdzie o wiele dłuższa. Przejżalam kilka list w internecie, posłuchałam znajomych z doświadczeniem i sporządziłam własną listę. Listy, które czytałam zawierały wiele zbędnych gadżetów więc automatycznie wywalałam je ze swojej listy. W ten sposób zostało 28  punktów plus kilka pozycji dla mnie.
Jeśli komuś się to przyda to proszę, moja lista wyprawkowa dla Dzidka:

I Ubranka - wg rad doświadczonych mamusiek dobrze mieć nawet po 10 kompletów w każdym rozmiarze. Chyba, że lubi się często prać ;)

1. Body z długim lub krótkim rękawem
2. Pajacyki
3. Śpiochy 
4. Półśpiochy
5. Rampersy
6. Kaftaniki - jednak wg wielu opini na początku się słabo sprawdzają, podwijają się i wkurzają tylko dziecko.Jeśli nie ma nic pod spodem to dodatkowo wietrzą nerki ;)
7. Skarpetki / łapki - w praktyce skarpetki ponoć świetnie zastępują łapki
8. Czapeczki bawełniane

II
9. Kołyska / łóżeczko - ponieważ w sypialni łóżeczko się nie zmieści wybraliśmy kołyskę. Chociaż zastanawiam się też nad dostawkę. Potem albo wyprowadzka do innego pokoju lub będziemy już w nowym mieszkaniu.
10. Materacyk - tu pojawia się pytanie jaki ??
11. Prześcieradła na gumce
12. Podkład po prześcieradło
13. Kocyki
      - bawełniany
      - polarowy
      - ja zachorowałam też na kocyk minky :)
14. Otulacz - dla mnie lepszy niż rożek bo nie jest sztywny
15. Śpiworek do łóżeczka [ ewentualnie ]

III
16. Pieluchy jednorazowe
17. Pieluchy 
     - flanelowe x2
     - tetrowe x 10
18. Przewijak
19. Wiaderko do kąpieli / wanienka -na początek chcę spróbować z wiaderkiem. Jego zalety mnie przekonują, ciekawe czy się sprawdzi.
20. Przybornik do powieszenia na łóżeczku/szafce x2
21. Mokre chusteczki
22. Płyn do kąpieli
23. Szczotka do włosów z naturalnego włosia
24. Ręcznik kąpielowy z kapturem
25. Sudocrem
26. Wózek - wybraliśmy Jane Slalom [ o zaletach tego i kilku innych wózków innym razem ]
      - torba do wózka
      - folia przeciwdeszczowa
27. Chusta
28. Płyn do prania ubranek.

Jeśli chodzi o ciuszki to przeżyłam lekkie zdziwienie rozmiarówką. Ponieważ od kuzynek uzbierało się już trochę zapasów, inne czekają na dostawę, postanowiłam zapanować trochę nad tym i sporządzić tabelkę czego i ile mam w poszczególnych rozmiarach. Dzięki temu będę bez problemu  wiedziała co trzeba dokupić. Dziwnym trafem część ubranek rozm 56 jest tej samej wielkości co część 62 czy 68.
Ponieważ nigdy wcześniej nie ubierałam noworodka trudno mi ocenić, które mają metkę z właściwym rozmiarem. Obawiam się, że Dzidek może na początku w niektórych pływać. Nawet jeśli urodzi się tak spory jak przewidują.

Jeśli chodzi o rzeczy dla mnie potrzebne przed/ w czasie/ po porodzie to w tej chwili na liście mam :
1. Wkładki laktacyjne
2. Koszule nocne do karmienia
3. Biustonosze do karmienia
4. Majtki jednorazowe
5. Duże podpaski /wkłady
6. Podkłady jednorazowe na łóżko
7. Krem na brodawki

Edit :
Za namową dziewczyn na forum zdecydowałam się kupić też laktator i butelkę. Nie wiadomo czy się przyda ale po co będę męża ganiać po aptekach żeby szukał takiego jak trzeba? ;) wybrałam Avent Natural, zobaczymy czy się sprawdzi. W zestawie miał od razu butelkę i smoczki do niej. Nie planuję używać na początku ale jak to mówią - strzeżonego Pan Bóg strzeże ;)

piątek, 2 stycznia 2015

2014

Mijający rok był ciężki i piękny nie tylko ze względu na ciąże. Wiele się wydarzyło i jak to często bywa życie napisało scenariusze lepsze niż niejeden film.

Na lipiec zaplanowaliśmy ślub i wesele.Postanowiliśmy, że do tego czasu wstrzymamy starania żeby móc spokojnie cieszyć się przygotowaniami i bawić się na weselu. W  końcu te kilka miesięcy, które dzieliły otrzymanie wyników testów genetycznych od daty ślubu nie robiły nam już tak wielkiej różnicy. Wiosną tata wylądował w szpitalu z trudnościami w oddychaniu.Okazało się, że w płucach zbiera się płyn i niestety nie jest to związane z jego chorym sercem. Ostateczna diagnoza brzmiała chłoniak 3 stopnia, szybko wskoczył na 4. Pełny obraz sytuacji lekarze przedstawili tylko nam, tata do końca nie zdawał sobie sprawy w jak ciężkim jest stanie. Pewnie dzięki temu oraz brakowi objawów bólowych do końca wierzył, że walczy z chorobą. Bardzo chciał być w formie na nasz ślub i móc wziąć we wszystkim udział. Opowiadał wszystkim w szpitalu o zbliżającej się uroczystości. Lerkarka powiedziała mi, że to go też mocno trzymało przy życiu.
Dwa dni przed ślubem rano zadzwonił telefon. Tata zmarł w nocy. Zasnął i już się nie obudził. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmie....wszystko odwołaliśmy a nasi goście w dniu ślubu wzieli udział w pogrzebie.
Po tym wszystkim stwierdziliśmy, że najwidoczniej nie ma co planować i wróciliśmy do starań. Los i tak najwyraźniej zdecyduje.
Nową datę ślubu wyznaczyliśmy na październik.Niektórzy dziwili się, że tak szybko, że nie czekamy roku ale wiedziałam, że tata nie chciałby abyśmy odkladali coś na co sam tak bardzo czekał i cieszył się.
Po miesiącu z kawałkiem, jeszcze przed okresem zrobiłam test i ze zdziwnieniem zobaczyłam dwie kreski. Tego samego dnia zaczęłam przyjmować leki uzgodnione z lekarką - clexane, acard, duphaston i umówiłam wizytę.
Niektorym może się to wydać niedorzeczne ale od początku wiązałam śmierć taty ze swoją ciążą. Miałam przeczucie, że tym razem będzie dobrze, że tata będzie czuwał. Nie wiem jak to do końca wyjaśnić - coś na zasadzie równowagi dusz?
Tym początek tej ciąży różnił się od poprzednich - wiarą w powodzenie i pozytywnymi przeczuciami. Oczywiście nie zwolniło mnie to od lęków typowych dla kobiet po poronieniach - sprawdzania papieru, latania do wc kiedy tylko poczułam wilgoć.... Przy luteinie upławy były spore i częste więc i paniczne rajdy nawet do toi toi nie były rzadkością. Teraz trochę się uspokoiłam ale podejrzewam, że do porodu nie minie całkiem ;)
Wiedziałam, że oprócz leków najbardziej potrzebuję spokoju i braku stresu dlatego od pierwszej wizyty jestem na zwolnieniu. Praca jednak nie chciała tak łatwo odpuścić i dzięki odpwiedniej dawce nerwów tydzień przed ślubem zaczęły się małe kłopoty. Jajo płodowe zaczęło się odklejać, ja wylądowałam ze zwiększoną dawką leków [ doszłą luteina ] w łóżku z zakazem ruszania się. Na kilka dni przed ślubem znowu zawisła groźba jego odwołania!! Ale zawziełam się, leżałam plackiem i udało się ! Maluch przykleił się i wszystko było na dobrej drodze. Ślub mógł się odbyć a ja mogłam zatańczyć nawet kilka wolnych tańców. Mimo tych ograniczeń ślub i wesele były pięknym wydarzeniem, goście wykazali zrozumienie dla mojej nieobecności na parkiecie i tańcowali wokół mojego krzesła :)

W ten sposób rok 2014 obfitował zarówno w okropne jak i w cudowne wydarzenia. Mam jednak nadzieję, że ten 2015 rok będzie obfitował bardziej w te drugie.

21t 6d

Mineliśmy półmetek ciąży a już wiele rzeczy z początku nie pamiętam. Ten blog ma być więc próbą utrwalenia ważnych chwil i wydarzeń. Zebraniem przydatnych rzeczy w jednym miejscu
Chciałabym także aby stał się pomocą dla kobiet przechodzących podobne rzeczy ja jak. Bo wcale łatwo nie było znaleść się w miejscu,w którym jesteśmy obecnie. To nasza czwarta ciąża i pierwsza, która dotrwała do tego momentu.
Na dziecko zdecydowaliśmy się ponad dwa lata temu.Oboje byliśmy po 30tce więc czasu było raczej mniej niż więcej. Udało się chyba za 2 czy 3 podejściem. Oczywiście przepełnieni radością szybko pochwaliliśmy się najbliższej rodzinie. Czekając na pierwsze usg dręczyły mnie złe przeczucia. I niestety usłyszeliśmy - puste jajo płodowe. Po tygodniu czekania diagnoza się potwierdziła i konieczne było łyżeczkowanie.
Odczekaliśmy 3 miesiące i znowu się udało. W 7 tyg, tuż przed pierwszym usg, krwawienie i szpital.  Zaczeliśmy się zastanawiać czy może coś jest nie tak, szukać nowego lekarza, powodów. O podejściu lekarzy i ich roli w spokojnym przeżywaniu ciąży jeszcze napiszę, ale w skrócie - w tym momencie trafiłam do lekarki, która niestety mnie roczarowała.
Trzecia ciąża. Niestety przy trzecim badaniu bhcg nie było wątpliwości, że znowu się nie udało.  Po tym postanowiłam w końcu zrezygnować z państwowej służby zdrowia, wybrałam prywatną klinikę z doświadczeniem w niepłodności i młodą lekarkę. Zaczeła się seria badań, czekanie na wyniki, w tym najdłuższe czekanie po badaniach genetycznych. Nic nie wykazały co doprowadzało mnie do szału. Gdyby wiadomomo było co jest przyczyną można byłoby to leczyć. A tak trzeba założyć, że mieliśmy potrójnego pecha. Na szczęście w tej klinice podejście lekarzy trochę się różni od tego czego doświadczyliśmy wcześniej i wspomagani lekami właśnie czekamy na kolejne kopniaki od synka. Rośnie pięknie i zdrowo i to jest najważniejsze w tym wszystkim.  Rok, który właśnie się skończył był jednym z najtrudniejszych ale też jednym z najpiękniejszych. Obecny ma szansę stać się także jednym z najważniejszych :)

ps. to może być ważne więc później umieszczę listę badań jakie przeszliśmy po poronieniach.