sobota, 20 czerwca 2015

Plany planami.....

Piękny plan porodu przygotowany, wszystko przemyślane i obgadane. W głowie wizja porodu trochę jako mistycznego doświadczenia, które przejdziemy razem i mimo bólu będzie to piękne przeżycie. No ale jak zwykle plany planami a życie życiem;)
Synek nie bardzo spieszył się na świat więc wyznaczono nam już termin wywołania. Jednak dwa dni przed w końcu się zdecydował. Wstałam rano, i dokładnie tak jak w filmach, nastąpiło wielkie chlust - odeszły wody. Dosyć szybko zaczęły się skurcze więc lecimy do szpitala. Skurcze od razu co 2 minuty więc nie było zmiłuj się.
W szpitalu badanie, wypełnienie papierów, ktg ......i informacja, że nie ma miejsc. Sale zajęte, czeka jeszcze 5 dziewczyn, a ja czekać nie mogę. I tu nasze plany zaczęły brać w łeb bo do wyboru został szpital, w którym bardzo nie chciałam rodzić i taki, w którym nie chciałam rodzić. Żegnajcie przytulne, kolorowe sale porodowe, pozycje wertykalne.....Wybraliśmy więc ten, w którym nie chciałam. To wszystko jest pięknym przykładem jak kasa rządzi nawet kwestiami porodu.Gdybym wydała bowiem 1,5 tyś pln na prywatną położną z Fundacji Zdroje to miejsce w wybranym szpitalu bym miała i zapewne przynajmniej nieco lepiej wspominała poród. Ale planując wydatek na krew pępowinową nie starczyło już niestety na położną. Kiedy zrezygnowaliśmy z krwi to o położnej już nie pomyślałam i tak to wszystko wyszło....
Sala porodowa nie była taka fajna jak miała być, położna raczej się mną nie przejmowała i nie zajmowała. A mnie bolało tak cholernie, że nie ogarniałam co się dzieje i nie myślałam o przyjmowaniu różnych fajnych pozycji. Leżałam podpięta pod ktg, pod które przecież nie chciałam być podpięta bo nie mogłam przez to odejść od łóżka i chciałam tylko żeby tak nie bolało. Na samą końcówkę przyszła inna położna, młoda dziewczyna, która wzieła mnie w obroty i próbowała skłonić moje dziecko żeby w końcu wyszło. Ale po 3 godzinach z pełnym rozwarciem, a w sumie 12, wszyscy się poddali i pojechaliśmy na cc. CC którego tak chciałam uniknąć, a o które sama w pewnym momencie prosiłam :/ Cały czas się zastanawiam czy gdybym rodziła w wybranym szpitalu to skończyłoby się to inaczej i byłoby coś z tego mistycznego przeżycia. Chociaż główka, która nie chciała się wstawić, w innym szpitalu też pewnie by nie chciała ;)
Najważniejsze w tym wszystkim, że po tych 12 godzinach urodził się cały i zdrowy nasz synek, Ignacy. I ten plan się udało zrealizować !!


Kiedy w końcu po tygodniu wróciliśmy do domu, jeszcze jeden plan poszedł w cholerę. Smoczek.....miało go nie być a są dwa i naprawdę pomagają bo Igi ma silny odruch ssania i inaczej ja musiałabym często gęsto robić za smoczek. Oczywiście i tak robię ale chyba nie miałabym jak się ruszyć dalej niż na pół metra od dziecka.

Także bardzo szybko przekonalismy się, że przy niemowlaku raczej nie warto robić wielkich planów i założeń bo są szybko weryfikowane ;)