wtorek, 3 maja 2016

Nosić? W czym i po co??

Jeśli choć raz zastanawiałaś/eś się czy nosić swoje dziecko to więcej się nie zastanawiaj i noś 🙂 Może nie wiesz w czym, myślisz, że to trudne i skomplikowane, wymaga treningu i cierpliwości. Może ktoś ci powiedział – nie noś bo się przyzwyczai i potem będziesz miała problem. Albo, że w tej szmacie się udusi i połamie. Może sama pomyślałaś,że chusty i nosidła to tylko dla nawiedzonych ekorodziców. Nie, nie i jeszcze raz nie!!
Ja o chustach usłyszałam jeszcze przed ciążą i pierwsze próby zaliczyłam już w szkole rodzenia. Wydało mi się to proste i szybkie. Nie wzięłam tylko pod uwagę, że wtedy motałam lalkę a nie ruchliwego noworodka. Jednak już w tym momencie wiedziałam, że chustonoszenie to świetna sprawa. Szczególnie jeśli mieszka się na piątym piętrze bez windy [ teraz już na szczęście parter ;)]. Dwie wolne ręce to targania zakupów!
Po urodzeniu się Ignasia plany były ambitne. Niestety początki były trudne a ja szybko się zniechęcałam . I tak zleciały 3 miesiące. Dopiero kiedy młody miał prawie 4 miesiące stwierdziłam, że koniec tego – bierzemy się na poważnie za motanie! Dla ułatwienia sobie sprawy zaczęłam od chusty elastycznej. To rozwiązanie jest dobre do ok 6 miesiąca życia, potem dziecko jest najczęściej już za ciężkie i chusta nie trzyma odpowiedniej pozycji. Po chuście elastycznej przyszedł czas na chustę tkaną. Oczywiście można zacząć od razu od niej i nie zawracać sobie głowy elastykiem. W tym wypadku rodzajów wiązań jest bardzo wiele i każdy może znaleźć coś dla siebie. Oczywiście niektóre są tylko dla dzieci samodzielnie siedzących, inne dla tych trzymających główkę a jeszcze inne także dla noworodków od pierwszych dni życia.
w chuście
Ułożenie dziecka w chuście w zależności od wieku źródło: internet
Na początek kupiłam chustę bawełnianą, tzw pasiaka, który rzeczywiście pomagał mi orientować się czy chusta jest dobrze ułożona i którą połę dociągać. Opanowałam najprostszą dla mnie kieszonkę, potem 2x i kangurka. Niestety wiązanie na plecach – plecak prosty jest dla mnie ciągle czarną magią.
Czy chusta jest pomocna? Czy warto wydać kasę i poświęcić czas na naukę wiązania?Bez dwóch zdań !!! Moja chusta nie kosztowała wiele, a nauka nie zajęła dużo czasu. Można oczywiście wydać sporo pieniędzy bo wybór chust jest przeogromny. Ale na początek najlepiej przekonać się czy to w ogóle dla nas i kupić coś tańszego albo po prostu wypożyczyć naszą chustę [ http://www.mobilyfamily.pl ].
Jeszcze z chustą elastyczną wybraliśmy się na Woodstock. Uprzedzę pytania – nie spaliśmy z dzieckiem na polu 😉 To były pierwsze dłuższe spacery Ignacego w chuście i nie było żadnego problemu. Rozglądał się zaciekawiony naokoło, dzięki bliskości mamy nie bał się gwaru i tłumu. W tym wszystkim udało mu się nawet sporo pospać. A my nie musieliśmy martwić się czy damy radę gdzieś dostać się z wózkiem i przeciskać się przez tłum.
Mam tylko małą radę. Jeśli nie jesteście super wprawieni w motaniu, unikajcie robienia tego pod przerażonym okiem teściowych/mam/babć. Mi przy uwagach typu „ zaraz go zgnieciesz !!” „ on się na pewno udusi” i próbach podtrzymywania biednego dziecka myliło się najprostsze wiązanie ;).
Chusta tkana sprawdziła się we wszelkich sytuacjach gdzie zastosowania nie miał wózek albo nie było czasu pakować go do auta. W czasie wyjazdu do Barcelony chusta też okazała się świetnym rozwiązaniem. Całe dnie spędzaliśmy zwiedzając i połowę tego czasu Ignacy spędzał zamotany. Cały wyjazd był bardzo udany zarówno dla nas jak i dla dziecka:)
Jeden minus – podczas motania chusty na dworze, nawet mając do dyspozycji bagażnik samochodu, nie było opcji żeby nie zamiatała ziemi i się nie brudziła. Jesienią i zimą stanowiło to dla mnie spory problem. Dlatego niecierpliwie czekałam na moment kiedy będziemy mogli zacząć używać nosidła.
To bardzo ważne żeby do nosidła nie wsadzić dziecka za wcześnie, kiedy nie ma 6 miesięcy albo nie siedzi samodzielnie. To ograniczenie jest wprowadzone ze względu na brak podparcia bocznego kręgosłupa dziecka w nosidle. Panel nosidła powinien być miękki i przebiegać od kolanka do kolanka [ u dzieci ok roku może przebiegać trochę powyżej kolana] dzięki czemu plecy i bioderka układają się w pozycji fizjologicznej.
11377354_10152980970938693_3126412856855415306_n

źródło : internet
67335_10207321741911507_381983310331625384_n

Na rynku jest sporo produktów z tak wąskimi panelami, że dziecko wisi w nich z nóżkami pionowo w dół. Pomyśl jak Ty byś się czuł/a gdyby ktoś cię powiesił na majtkach? Wśród osób noszących dzieci są one potocznie nazywane „wisiadłami” 😉 Nosić można na brzuchu/klatce, na boku i na plecach. Pamiętajmy, że dziecko zawsze jest do nas „przyklejone” brzuszkiem. Wiem, że sporo producentów, w tym drogich i „renomowanych” nosideł , pisze że w ich produktach można nosić dziecko przodem do świata. Jeśli widzicie taką reklamę to od razu skreślcie ten produkt. Naprawdę nie jest to dobre dla dziecka. Kręgosłup jest w zbytnim wyproście , a dziecko jest narażone na zbyt dużą ilość bodźców, przed którymi nie ma możliwości uciec. Argument w stylu „ ale ono tak lubi się wszystkiemu przyglądać” bardzo łatwo jest obalić bo dziecko niesione na plecach też wszystko widzi ponad ramieniem rodzica.
11209449_10152980997368693_7614985125877403116_n
źródło: internet
Poza chustą elastyczną, tkaną i nosidłami można nosić jeszcze w chuście kółkowej. To bardzo dobre rozwiązanie na tzw „szybkie akcje”. Do wyskoczenia do sklepu, przejścia z auta do domu, szybkiego spaceru z psem, oddania książek do biblioteki za płotem, na lotnisku. Przykładów można mnożyć i mnożyć.
Jak widać praktyczne zastosowania chust i nosideł są bardzo szerokie. Dzięki nim my mamy wolne ręce a dziecko poczucie bliskości. Mając malucha na plecach możemy ugotować obiad albo pozmywać podłogi w mieszkaniu. Ale warto też zaznaczyć inne zalety chustonoszenia. Przede wszystkim dzięki nim noworodek czuje się trochę jak u mamy w brzuchu. Jest mu przyjemnie, czuje ciepło, bicie serca i jest kołysany. To nie prawda, że dziecko przyzwyczai się przez to do noszenia. Ono już przez 9 miesięcy w brzuchu u mamy się do tego przyzwyczaiło i to dla niego stan normalny. Do tego ludzie zaliczają się do „noszeniaków” czyli stworzeń które noszę swoje małe więc noszenie własnego dziecka to zachowanie zupełnie naturalne. Starsze dzieci też potrzebują dużo bliskości, dotyku i poczucia bezpieczeństwa a noszenie im to właśnie daje.
Poza tymi zaletami warto wspomnieć, że noszenie w chuście to świetne lekarstwo na kolki niemowlęce. Zamotane dziecko ściśle przylega swoim brzuszkiem do rodzica i podczas ruchu jego jelitka są naturalnie masowane. Zalegający gaz jest łatwiej uwalniany a dziecko czuje ulgę. Rodzice oczywiście też !
Na zakończenie muszę wspomnieć o tym w czym warto nosić się podczas długich wędrówek, np po górach. Oczywiście można w chuście albo w nosidle, o których pisałam wyżej. Ale jeśli czekają nas bardziej wymagające trasy a dziecko siedzi już stabilnie, to warto spróbować z nosidłem turystycznym. Zapewnia duży komfort noszenia, odciąża kręgosłup i daje dziecku bezpieczeństwo. Są wyposażone w pojemne kieszenie więc do nosidła spokojnie można zapakować pieluchy, chusteczki i inne podręczne rzeczy.
Niedawno miałam okazję wypróbować takie nosidło podczas rajdu pieszego i naprawdę byłam zachwycona.
WP_20160416_013
zdjęcie :Mobily Family
Czy ktoś czuje się jeszcze nie przekonany? My polecamy z całego serca !!

niedziela, 28 lutego 2016

Włóczykijowo :)

Od lat, pod koniec lutego, cały weekend jest zarezerwowany na podróżnicze święto.I nie ma zmiłuj. W Gryfinie zaczyna się Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży "Włóczykij" [http://www.wloczykij.com/index.php ]
Kiedy nie znałam jeszcze męża był to także czas dzikich imprez i zakrzywiania się czasoprzestrzeni ;) Potem było spokojniej ale cały czas jest to dla mnie wyjątkowe miejsce. Zgromadzenie niesamowitych ludzi i fajnej energii. W zeszłym roku na Włóczykiju byłam już z wielgachnym brzuchem, choć był to dopiero 6 miesiąc ;) Nie miałam więc problemów z miejscami siedzącymi. W tym roku nie było więc opcji aby Ignaś nie pojechał na swój pierwszy Festiwal ! Nawet nie braliśmy innej opcji pod uwagę.
Syn nasz odnalazł się idealnie, dla niego nie było żadnych problemów. Nie wiem jak dla innych, ale negatywnych sygnałów nie widziałam. Wręcz przeciwnie. Wszyscy się nim zachwycali, a on jak zwykle czarował, uśmiechał się i garnął się do ludzi. Mieliśmy swoją ulubioną miejscówkę na materacach pod ekranem i kiedy czułam, że mogę sobie na to pozwolić to wypuszczałam go na małe wędrówki. Łaził więc sobie po sympatycznych brodaczach, czarował dziewczyny i wznosił okrzyki zachwytu do prowadzących prezentacje. Jeśli nie było możliwości dać mu połazić to oglądał pokazy z nosidełka albo korzystał z bliskości mleczka. Oczywiście odwiedził z nami Bar u Suszka, czyli Klub Festiwalowy, i spróbował tradycyjnego ogórka kiszonego.


Naprawdę jestem szczęśliwa, że Ignal tak fajnie odnajduje się w nowych dla siebie miejscach i radzi sobie z tymi sytuacjami w fantastyczny sposób. Mam nadzieję, że taka otwartość na świat mu zostanie! W czasie tego festiwalu mamy co roku okazję spotkać podróżujące rodzinki i za każdym razem przekonuję się, że dzieciaki, które są ciągane przez rodziców po świecie, tym dalszym i bliższym, są właśnie takie otwarte, przyjazne i ciekawe świata. Odkrywanie świata z dzieckiem to super przygoda!

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Kiedy jeszcze pracowałam, szczególnie w momentach zastępstwa na stanowisku obsługi kontraktów, często musiałam być pod telefonem nawet wieczorem czy w weekend.Dzwonił i dzwonił. A jak nie dzwonił to były takie okresy, że ciągle wydawało mi się, że słyszę jego dźwięk. Co chwilę wyciągałam go z torebki żeby sprawdzić czy nikt się nie dobijał. Miałam omamy!
Teraz moja komórka często jest rozładowana albo wyciszona i nie wiem nawet gdzie jest. Mam za to inne słuchowe omamy ;) Kiedy Ignaś śpi, ja np. leżę w wannie to od razu wydaje mi się, że się obudził i płacze. Myślę sobie, że przecież mąż przyszedłby po mnie. No ale może jednak śpi i nie słyszy? Wychodzę więc  z wanny i sprawdzam- dziecko śpi jak aniołek. I tak za każdym razem.

czwartek, 17 grudnia 2015

Taxi !!

Tuż przed wyjazdem do Barcelony przeżyłam wielkie zdziwienie. Busa na lotnisko mieliśmy o 4 rano i jakoś trzeba było się do niego dostać. Komunikacja miejska odpadała bo o tej porze to tylko nocne. Auta pod dworcem nie chcieliśmy zostawiać bo istniała wielka szansa, że po powrocie go już nie zastaniemy. No to zamówię taksówkę!Proste? Otóż nie! Okazuje się, że ani jedna korporacja W Szczecinie nie oferuje możliwości przewiezienia dziecka w foteliku! A co ciekawsze, przepisy na to pozwalają. Oficjalnie w taksówce można z niemowlakiem jechać na kolanach. Nie wymagam żeby kierowcy wozili foteliki w aucie ale nie ma nawet opcji żeby kierowca zgarnął odpowiedni fotelik z bazy !
Przypomniała mi się sytucja kiedy latem spieszyłam się do dentysty [ jak zwykle byłam spóźniona], chciałam podjechać taksą. Ignaś jeszcze wtedy śmigał w gondoli- foteliku.Niestety auto miało nieodpowiednie pasy i fotelika nie dało się zamontować. Tu już miałam niezły wkurw bo nie dość, że stresowałam się wyrwaniem ósemki, namęczyłam się żeby upchać stelaż w bagażniku to jeszcze okazało się, że i tak nie pojadę. Kierowca oczywiście próbował mnie przekonać, że to bezpieczne, i że ludzie TAK PRZECIEŻ WOŻĄ DZIECI!!! Przepraszam, ale jakim idiotą trzeba być żeby jechać z dzieckiem bez fotelika??? [ wyłączam sytuację wyższej konieczności].Kilka lat temu był u nas wypadek, w którym sześciolatka wyleciała przez przednią szybę taksówki. Zgineła. Jechała bez fotelika i bez pasów. Ale przepisy na to pozwalają.
Okazało się, że możemy liczyć na kierowcę, który odstawił nasze auto do garażu więc problem tej części podróży się rozwiązał. I na szczęście w busie na lotnisko można było liczyć na fotelik .

poniedziałek, 16 listopada 2015

Jedzonko :)

Zaczęliśmy akcję jedzonko !
 Igi już od jakiegoś czasu z zainteresowaniem przygląda się naszemu jedzeniu, wyciąga po nie rączki i próbuje ukraść coś z talerza. Czekałam jednak do 6 miesiąca, i mimo najnowszych wytycznych mówiących, że teraz można dziecku już wcześniej wprowadzać stałe pokarmy, uważam że jest to optymalny moment. Układ pokarmowy jest dojrzalszy i szczelniejszy co minimalizuję ryzyko powstania alergii, ząbki już są [ tak, pokazały się już dwa!], zaczyna też powoli siadać. Trochę wcześniej tylko Ignaś dorwał się do jabłka ale to bardziej na zasadzie ciumkania niż jedzenia. Po prostu wyrywa je z rąk i musi trafić do jego paszczy. Nie ma mocnych ;)
Plany obejmowały BLW od początku ale obleciał mnie strach. Może środowe warsztaty rozwieją wątpliwości. Na razie jednak cały czas trwa nauka połykania tego co znajdzie się na języku. Ziemniaki nie spotkały się z zachwytem. Na dodatek te nie zmiksowane,a jedynie rozpaćkane widelcem, powodowały mocne krztuszenie się. To właśnie powstrzymało mnie przed wprowadzeniem blw . Może musi nauczyć się lepiej łykać?
Dynia poszła lepiej ale też wielkiego łał nie zauważyłam. Postęp nastapił jednak w nauce plucia jedzeniem.  Na razie przebojem okazał się mus z surowej marchewki z jabłkiem, taki powstały przy produkcji soku. Sam praktycznie wpychał sobie łyżkę do buzi. Jutro spróbujemy samą marchewkę, tym razem gotowaną. Oby obeszło się bez plucia ;)

środa, 23 września 2015

Nie wiedziałam, że będąc rodzicem bez mrugnięcia okiem będziemy robić z siebie głupka. I to publicznie. Wszystko byle maluch nie płakał /przestał płakać/ płakał mniej. W stałym repertuarze jest gadanie do wózka, wydawanie dziwnych odgłosów, potrząsanie włosami, klaskanie, śpiewanie.
Ludzie się czasem dziwnie popatrzą, dziecko zapyta mamę "co ta Pani robi? " ale już nie zwracam uwagi. Grunt, że działa ! No...przeważnie ;)

poniedziałek, 14 września 2015

Cyce na ulice

Będąc w ciąży nasłuchałam sie trochę o negatywnych reakcjach ludzi na karmienie piersią w miejscach poblicznych. Że niewybrednie komentują,gapią się, wyśmiewają, że kobiety muszą karmić w toaletach. Nastawiałam się więc, że jak wypadnie mi karmienie poza domem to będę się chować w jakiś zacisznych miejscach, niewidocznych dla postronnych. A jeśli się nie da to napewno będę się zakrywać jakąś chustą albo pieluchą.
Tymczasem przez cztery miesiące nic nieprzyjemnego nas nie spotkało. A dosyć dużo czasu spędzamy poza domem i nie możliwością byłoby nie karmić często poza domem. Przez ten czas zdarzyło mi się już wyciagać cycka w parkach, w kawiarniach, na cmentarzu, u norariusza, w ZUSie, w kościele, na plaży, podczas wycieczki z przewodnikiem.
 Oczywiście robię to w miarę dyskretnie ale zamiast fali hejtu spotykają mnie tylko miłe komentarze o słodkości widoku. Żaden facet też nie gapił się obleśnie ;) Czyżby szczecińskie społeczeństwo poszło tak fajnie do przodu? :)
Karmienie piersią jest super, a to że nie ogranicza mojej aktywności jest jeszcze bardziej super. Obawiam się tylko nadchodzących chłodów bo wtedy karmienie na dworze niestety odpadnie. Zostaną kawiarnie podczas spacerów ale jest ryzyko, że Igi może zgłodnieć kiedy jakiejś nie będzie w okolicy ;) Fajnym patentem byłyby specjalne domki dla karmiących mam rozstawione w parkach. Marzenie ściętej głowy :P